piątek, 29 marca 2013

Powroty Zmarłych - John Ajvide Lindqvist



Powroty Zmarłych - John Ajvide Lindqvist
Wydawca: Amber
Liczba stron: 280

Najpierw wampiry ("Wpuść mnie"), teraz żywe trupy. John Ajvide Lindqvist udowadnia, że nawet z, wydawałoby się, kompletnie wyeksploatowanych motywów można wykrzesać świeżą iskrę. Wystarczy chcieć. I mieć talent. Facetowi nie brakuje ani jednego, ani drugiego, chociaż, co stwierdzam z przykrością, druga powieść "szwedzkiego Stehena Kinga" wypada nieco bladziej w zestawieniu ze znakomitym debiutem.

Martwi wracają do życia. Ileż razy to słyszeliśmy, zwłaszcza w przeciągu ostatnich kilku lat. U Lindqvista dalszy ciąg przebiega jednak inaczej niż w tytułach takich jak "Walking Dead". Trupy nie atakują żywych, oni wracają do własnych domów, do rodzin. Całą tę sytuację poznajemy z perspektywy kilku bohaterów - Davida, komika estradowego, którego żona zginęła w wypadku; Gustava, dziennikarza nie mogącemu dojść do siebie po śmierci wnuka oraz Elvy, której mąż umiera po długiej chorobie, a także jej nastoletniej wnuczki Flory. W jaki sposób poradzą sobie z tą nietypową sytuacją? Jak wpłynie na nich świadomość, że ci, którzy odeszli na zawsze, teraz wracają. Odmienieni. Zaledwie cienie tych, którymi byli.

Nie jest to typowa powieść grozy o żywych trupach. Autor idzie w kompletnie innym kierunku, w stronę dramatu, co może nieco zawieść czytelników oczekujących makabry i setek litrów przelanej krwi. Powieść skupia się na bohaterach, ich przeżyciach, próbie odnalezienia się w nowej sytuacji. Wnikamy w ich głowy, poznajemy myśli i odczucia. Wszystko to zostało bardzo przekonująco podane. Styl Lindqvista jest oszczędny, świetnie wpływa na sposób oddziaływania historii na czytelnika. Pisarz sprawnie gra na naszych emocjach, jednym celnym zdaniem potrafi osiągnąć zamierzony cel. Książka jest dosyć przygnębiająca.
Minusy? Na pewno wolne tempo akcji. Fragmentami powieść niestety zwyczajnie przynudza. "Powroty Zmarłych" czytałem dość długo - zdecydowanie nie jest to przeprawa na jeden wieczór. Zalecana przeze mnie dzienna dawka to 30-40 stron. Tak smakuje najlepiej.
Nie do końca podobał mi się też polski przekład. Nie widziałem skryptu w oryginale, zresztą nie znam języka szwedzkiego, ale czytając to, co zaserwował nam Amber, cały czas odnosiłem wrażenie, że coś tu trochę zgrzyta. Ale w przypadku tego wydawcy mam tak bardzo często, nie było więc to dla mnie wielkim zaskoczeniem ;)

"Powroty Zmarłych" przypadną do gustu przede wszystkim tym, którzy polubili styl Lindqvista przy okazji spotkania z jego literackim debiutem. Nic się pod tym względem nie zmieniło.
Powieść nie niesie co prawda ze sobą już tak dużego ładunku emocjonalnego jak w przypadku "Wpuść mnie", ale broni się oryginalnym podejściem do tematu i pierwszorzędnym klimatem. Jeśli szukacie nieco ambitniejszego podejścia do żywych trupów, nie mogliście lepiej trafić.

Ocena: 7.0/10 

17 komentarzy:

  1. 'Szwedzki Stephen King'? Do takich porównań podchodzę dość sceptycznie, bo już już wiele razy się na nich zawiodłam. Co do samej książki, to brzmi całkiem przyzwoicie, ale na uwadze będę też miała debiut autora. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I poprawnie, bo obaj panowie prezentują zupełnie inny styl pisarski ;)

      Usuń
  2. Z chęcią po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam nie wiem czy sięgnę po tę książkę. Zachęca mnie to inne podejście do tematu bo nie interesują mnie krwawe masakry XD Zobaczymy, może jak trafię to przeczytam. Przy okazji - obserwuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam tego autora, jednakże po Twojej recenzji mogę śmiało powiedzieć, że się z nim zapoznam.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie czytałam, nie słyszałam ale mam na nią ochotę, może trafi w moje ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko mnie zaciekawiłeś :) Lubię takie klimaty, także jeśli znalazłabym książkę w bibliotece, to na pewno wypożyczę :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Tematyka jest mi bliska i chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Proza Lindqvista jest mi obca, ale muszę przyznać, że powyższa książka bardzo mnie zaciekawiła. Chyba najwyższy już czas wrócić do literatury grozy(zrobiłam sobie od niej przerwę bo przestało mnie cokolwiek w niej ekscytować). Mam nadzieję, że ponownie z wypiekami na twarzy będę śledzić porażającą historię w powieściach z dreszczykiem.
    Ps. Masz świetny nagłówek. Nie mogę się na niego napatrzeć i ciągle podziwiam. Tak mrocznie, że aż chce się tam być :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam twórczości tego pana, ale chyba wolę sięgnąć już po wampiry, niż po żywe trupy. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam obie i podobały mi się. Ta ma faktycznie nietypowe podejście do żywych umarłych i to jest właśnie takie ciekawe:) Teraz poluję na "Ludzką przystań"-ma sprzeczne recenzje, więc mam ochotę się sama przekonać o jej wartości:)
    Pozdrawiam Piotrku:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku, ten nowy obrazek na górze kojarzy mi się z "Workiem kości" Kinga... Aż mnie dreszcz przeszedł :D.

    Wiem, że już gdzieś widziałem tę książkę, ale za Chiny Ludowe nie przypomnę sobie gdzie... zaraz, a może to było u Cb :).

    Oczywiście pozycja jak najbardziej dla mnie. Zniosę nawet to, że nie ma w niej makabry i setek litrów przelanej krwi :P.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakie zmiany... Bardzo na plus! Książeczkę biorę, bez gadania. Ale szwedzki King? Oby to nie był taki strzał w stopę, jak uznanie Koryla polskim Kingiem ;) Mam przed sobą 3 książki o trupach (żywych, oczywiście), dlatego będę miała przesyt, ale zdecydowanie wezmę pod uwagę, bo nie wiem, czy te książki, które mam, to rzeczywiście "ambitne" podejście do zombiaczków. A tak btw, bierzesz udział w moim konkursie, czy tego chcesz, czy nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Książki o zombie chyba nigdy mi się nie znudzą, dlatego chętnie poznam i tę powieść. A fakt, że to trochę inne spojrzenie na żywe trupy dodatkowo mnie zachęca. Autora nie znam, ale zaciekawiłeś mnie skutecznie:)

    PS. Świetne zdjęcie w nagłówku, uwielbiam taki klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Autora nie znam, choć jego nazwisko kilka razy obiło mi się o uszy. Chętnie zapoznam się z jego twórczością, ale zacznę chyba od "Wpuść mnie". :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam obie te książki, obie bardzo mi się spodobały, muszę powiedzieć, że ja się nie nudziłam ani przez chwilę. A co do Lindqvista - jak dla mnie świetny pisarz, a co najważniejsze nie boi się poruszania kontrowersyjnych tematów.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pamiętam ten tytuł jako przeczytany i niestety nie przypadł mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń