czwartek, 16 sierpnia 2012

Klasyka gier komputerowych - A.D. 2044 [PC]

Producent/Wydawca: LK Avalon

Wersja językowa: pełna polska

Data premiery: 9 września 1996


Dziś cofniemy się nieco w przeszłość, dokładnie w drugą połowę lat 90-tych ubiegłego wieku. W kilku zdaniach opowiem o grze, która jeszcze przed premierą narobiła sporo szumu wśród miłośników elektronicznej rozrywki. Mowa tu o A.D. 2044, wydanej przez Laboratorium Komputerowe Avalon.

Upływ czasu nie był łaskawy dla A.D. 2044. Ta pierwsza polska przygodówka na światowym poziomie miała premierę 9 września 1996 roku. Mieściła się na dwóch płytach CD i działała wyłącznie w środowisku Windows 95. Wszystko to robiło niesamowite wrażenie i działało na wyobraźnię, co szczególnie widać gdy przeglądany czasopisma o grach wydane w tamtym okresie czasu. Masa reklam, zapowiedzi, wywiady, a w końcu i recenzje. Choć pochlebne, to jednak czuć z nich było delikatne poczucie zawodu. Każdy oczekiwał cudu, a otrzymał po prostu bardzo solidną produkcję. Do września 96 roku pojawiły się dużo lepsze technicznie gry i dzieło LK Avalonu sprawiało wrażenie lekko spóźnionego.



Fabuła w dość oczywisty sposób nawiązuje do scenariusza filmu "Seksmisja" Juliusza Machulskiego. Trafiamy do świata przyszłości, gdzie rządy sprawują kobiety, a mężczyźni są na wymarciu. Gracz, jako ostatni przedstawiciel męskiego gatunku ma za zadanie przywrócić właściwy porządek rzeczy. Głównym twórcą gry jest Roland Pantoła. Najpierw stworzył A.D. 2044 na komputer Atari ST (rok 1991), a kilka lat później, podkręcony możliwościami pecetów, postanowił przygotować na nie remake. Gdy pracę były już bliskie ukończenia, wydaniem gry zainteresowało się LK Avalon. Dorzuciło kilku programistów oraz porządny sprzęt, pracę ruszyły z kopyta i po pewnym czasie (niestety zbyt długim) tytuł był już gotowy do puszczenia go na szerokie wody.

Grafika jest nierówna. Ekran wczytywania gry straszy paskudną czcionką, ale dalej jest już lepiej. Wyrenderowane lokacje, choć sterylne i plastikowe, mają swój urok i każde nowe pomieszczenie ogląda się z przyjemnością. Szkoda tylko, że ekran, na którym toczy się rozgrywka zajmuje zaledwie połowę obszaru na monitorze. Mimo tego wszystko jest raczej czytelne i wyraźne. Poruszamy się jak w grach Cryo - węzłowo, po z góry wytyczonym torze. Zaletą jest tu jednak fakt, że każdy ruch okraszony jest animacją, a nie bezpośrednio skokiem z lokacji do lokacji. Sprawa wygląda dużo gorzej w chwilach, gdy pojawiają się żeńskie postacie. Wyglądają i poruszają się jak źle skonstruowane roboty, co sprawia dość groteskowe wrażenie. Obecność renderowanego wprowadzenia i zakończenia cieszą...przez jakąś minutę, później zaczyna się ziewanie. Są zdecydowanie za długie i nic konkretnego z nich nie wynika. Z kilkuminutowego outra można by zostawić trzydzieści sekund i nic by na tym nie straciło.



Muzyka jedynie w formacie midi (początkowo miała być zapisana jako CD-Audio, ale podobno źle wpływało to na płynność działania gry), jednak utwory są przyzwoite, poza tym zmieniały się na tyle często, że nie zdążyły mi się osłuchać. Odgłosy podczas wykonywania różnych czynności sprawiają dosyć tandetne wrażenie, a chwilami brzmi to wręcz komiczne, niczym rodem ze starych kreskówek. Wszystkie dialogi są czytane przez lektorów, co już samo w sobie było czymś niesamowitym w rodzimej produkcji (pamiętam fragment recenzji, w której podniecony autor opisywał jak dziwnie i nie na miejscu wydawał mu się polski głos w intro). Gra aktorska nie jest może najlepsza, ale obecność w pełni udźwiękowionych dialogów cieszy. Za to należy się plus.

Zagadki polegają głównie na używaniu w różnych miejscach zebranych wcześniej przedmiotów. W wielu wypadkach nie obejdzie się bez klasycznego klikania wszystkim na wszystko, ale takie już uroki starych przygodówek, zwłaszcza stworzonych w naszym kraju. Wyzwanie zaczyna się już przy wyszukiwaniu przedmiotów. Większość z nich widoczna jest dopiero po przejściu w odpowiednie miejsce. Oglądamy stół z lewej strony, jest pusty, oglądamy go z prawej, o, w magiczny sposób pojawiło się pudełko zapałek. Dopiero po kilkudziesięciu minutach frustracji, gdy w końcu zajrzałem w poradnik, dowiedziałem się o istnieniu tego miejsca, gdzie w dodatku można się dostać tylko z jednego punktu jednego ekranu.



Jest trudno i często pozostaje liczyć wyłącznie na łut szczęścia, bez którego przejście gry w mniej niż dwadzieścia godzin graniczy chyba z cudem. Za to z solucją na kolanach pęka już w niecałe 3 godziny. Sprawdziłem.

Podsumowując, gra stanowi dziś wyłącznie ciekawostkę, swego rodzaju eksponat w muzeum polskich dokonań na polu gier komputerowych. Zatwardziali miłośnicy gatunku powinni ją obowiązkowo ukończyć, głupio byłoby przecież nie znać swego czasu najlepszej rodzimej przygodówki, prawda? :)

Mój egzemplarz gry, do dziś w stanie niemalże idealnym :D

5 komentarzy:

  1. Nie jestem fanką gier, jednak przyznam, że Twoja recenzja bardzo mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem uwielbiam sobie powrócić do takich staroci. Zdarza mi się jeszcze czasem odpalać pierwszą część Silent Hilla, która razi już po oczach kwadratową grafiką, za to powala klimatem. Ale o A.D. 2044 jakoś nigdy nie słyszałem, może dlatego, że moja przygoda z grami komputerowymi 96 roku raczej nie sięga;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesli naprawde pasjonujesz sie grami sprzed lat to polecam magazyn Retro Gamer. Podejrzewam, ze gdzies w Empiku albo w sieci mozna go dostac :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja niestety nie pasjonuje się grami, choć czasem zdarzało mi się w jakieś grać, jednak ogólnie jestem ,,zielona'' w te klocki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna gra, mam orginał z dołączoną opowieścią w postaci książeczki, niestety gra dział, tylko na win9x i nie da rady odpalić w żaden sposób, na żadnym wyższym Windowsie. Bardzo polecam, bo gra fajna, klimatyczna i można zobaczyć jak kiedyś sobie wyobrażano super technikę z monitorami kineskopowymi ;)

    OdpowiedzUsuń